Recenzja filmu

Missing (2023)
Nicholas D. Johnson
Will Merrick
Storm Reid
Nia Long

Wyczyść pulpit!

Fabularnych twistów jest tu co prawda za dużo, a niektóre są tak udramatyzowane i nieprawdopodobne, że – jeśli dodać do tego okropną, ilustracyjną muzykę jak z giełdy stockowej – mogłyby posłużyć
Wyczyść pulpit!
źródło: Materiały prasowe
Pisać, gadać, dzwonić, klikać, śledzić, szukać, leżeć, nie spać, nie żyć. Odrywasz się od kompa/tabletu/smartfona, przeżarty na wylot światłem niebieskim i z ośrodkiem nagrody wyżyłowanym jak koleś z mema, idziesz odetchnąć w kinie, pooglądać, dajmy na to, panoramiczne ujęcia filipińskich lasów deszczowych, a tam znowu to samo. Komputer patrzy ci prosto w oczy i się śmieje, rozdziawia pulpit szeroki na piętnaście metrów i wysoki na sześć, żongluje powiadomieniami jak jakiś nadpobudliwy pogodynek, a jeszcze bezwstydnie wciska ci reklamę software'u Apple'a rozciągniętą do 110 minut. Nie ma przed tym ucieczki, może tylko w podziemny chłodek śmierci.



Mój zasadniczy problem z młodziutkim gatunkiem zwanym z angielska screenlife albo computer screen film jest właśnie taki: kto po godzinach pracy i godzinach czasu wolnego roztrwonionych przed kompem ma ochotę dalej w to brnąć? "Missing" to wzorowy przedstawiciel nowego porozumienia między ekranami. Multiokienkowe środowisko audiowizualne i wewnątrzkadrowa technika montażu imitują pulpit oglądany w czasie rzeczywistym, a działania bohaterów to przede wszystkim kolejne interakcje z oprogramowaniem: rozmowy przez FaceTime, przeszukiwanie skrzynek mailowych, podglądanie monitoringu CCTV czy korzystanie z aplikacji typu Taskrabbit, gdzie zdalnie oferuje się różne usługi za pieniądze. Reklamowany jako (niebezpośredni) sequel "Searching" i część większej antologii screenlife thrillerów, wyreżyserowany przez montażystów tego pierwszego – Nicka Johnsona i Willa Merricka – "Missing" pozostaje w zasadzie nowym wariantem tej samej historii. Pięć lat temu to ojciec szukał zaginionej córki, a teraz inna córka – June (Storm Reid) – próbuje wytropić matkę, która pojechała do Kolumbii na romantyczne wakacje ze swoim nowym chłopakiem i słuch po niej zaginął. Ckliwość, banalność i dydaktyczność tej generycznej fabułki mogą zirytować nawet największego fanatyka amerykańskich produkcyjniaków, ale przecież nie o to tutaj chodzi. Liczy się "nowa" forma oraz odpowiedź na kluczowe pytanie: czy przy użyciu transmedialnych środków wyrazu da się zrobić atrakcyjną rozrywkę opartą na suspensie i odkrywaniu kryminalnej tajemnicy.



Bo przy całej mojej odruchowej niechęci do pulpityzacji rzeczywistości muszę też przyznać, że "Missing" mnie na swój sposób wciągnęło. Fabularnych twistów jest tu co prawda za dużo, a niektóre są tak udramatyzowane i nieprawdopodobne, że – jeśli dodać do tego okropną, ilustracyjną muzykę jak z giełdy stockowej – mogłyby posłużyć za kanwę dla nowego odcinka sagi o rodzinie Forresterów. Problemem może być też kruchość tego narracyjnego szkieletu: zdradzę jeden drobny zwrot akcji, a zupełnie pozbawię sensu oglądanie całości. Dlatego ostrożnie i bez czytelniczych obaw: "Missing" buduje ciekawą opowieść typu screenlife głównie za sprawą energii swojej bohaterki. June (Storm Reid) to już nie facet w średnim wieku, ale łebska osiemnastolatka ukształtowana przez internet i urządzenia mobilne – komputerowy interfejs to jej drugi mózg, druga twarz i dodatkowa para kończyn. Dziewczyna zagląda w tak nieoczywiste zakamarki sieci i błyskawicznie wpada na tak nieintuicyjne pomysły użycia najbardziej podstawowych aplikacji, że starsza użytkowniczka mogłaby zapytać: "Czy to jeszcze możliwe, czy już poszli w science fiction?" (szczerze mówiąc, sam nie wiem). Zanim właściwe śledztwo na dobre się rozkręci, mamy okazję poobserwować June w jej naturalnym środowisku, wśród pootwieranych na oścież okienek komunikatorów i statusów w social mediach, gdzie żarciki i przyjacielskie pogaduchy rywalizują o uwagę z kupowaniem wódy na imprezę i nostalgicznym przeglądaniem fotosów z dzieciństwa. Nadopiekuńcza matka nie rozstaje się ze smartfonem, żeby mieć córkę pod stałą kontrolą, ale zamiast tego czyni z siebie obiekt kpin – po co bez przerwy korzystać z asystentury Siri, skoro każdy zakamarek netu jest dostępny ot tak, za sprawą dwóch, trzech klików? To świat, w którym starzy bez przerwy gubią okruchy cyfrowych ciasteczek, a zażenowani młodzi drepczą za nimi ze zmiotką i szufelką.



Całe to błyskawiczne nawigowanie po sieciowym chaosie uprawdopodabnia kolejne ruchy June: odnalezienie i prześwietlenie randomowego użytkownika, który zostawia po sobie całkiem konkretny zestaw śladów, okazuje się kwestią chcenia, pewności siebie, odpowiednich kontaktów i kilku szczęśliwych zbiegów okoliczności typu deus ex machina. Tym bardziej więc boli, że twórcy "Missing" w zasadzie pozostawiają problem cyfrowej inwigilacji bez żadnego krytycznego komentarza: technologia potencjalnie dająca możliwość wyśledzenia każdej i każdego na drugim końcu świata jawi się w tym filmie nie jako totalitarne zagrożenie, ale narzędzie boskiej opatrzności. Co z tego, że każdy twój ruch zarejestrują kamery prywatnych i publicznych monitoringów, skoro dzięki temu być może uda się ocalić kilka żyć przed – dajmy na to – toksyczną męskością, która wciąż posługuje się "analogowymi" podstępem, siłą fizyczną, przekupstwem i przebieranką? "Missing" zapomina o własnych fundamentach, a jednocześnie chce ogarnąć pół internetu – ugryźć problem bezpieczeństwa na portalach randkowych, manipulowania faktami przez siewców teorii spiskowych czy fabrykowania szeroko rozumianych fake newsów – i dodatkowo zaprezentować się jako kino słuszne społecznie i dotykające moralnie ważkich kwestii. To trochę za dużo jak na jeden mały pulpit. Nawet jeśli ruchem myszy rozciągnęliśmy go do rozmiarów srebrnego ekranu.
1 10
Moja ocena:
6
Publicysta, eseista, krytyk filmowy. Stały współpracownik Filmwebu, o kinie, sztuce i społeczeństwie pisze dla "Dwutygodnika", "Czasu Kultury", "Krytyki Politycznej", "Szumu" i innych. Z wykształcenia... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones